Av.
Pensjonariusz
Dołączył: 16 Kwi 2010
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:47, 16 Gru 2010 Temat postu: skoki luzem - poznajemy możliwości (3,5 lat) |
|
|
Spałam w najlepsze, kiedy usłyszałam dzwoniący budzik. Ten durny dźwięk zawsze rujnuje takie dobre spanko... Prawie wydarłam się na cały głos, ale jednak powstrzymałam się. Pięknie! Jest niedziela, a ja muszę wstawać o siódmej rano... Bo się załamię. Poszłam do łazienki wziąć prysznic, a kiedy już się ubrałam wysuszyłam i uczesałam włosy. Później zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kilka pysznych kanapek z boczkiem *w* Po zjedzeniu i wypiciu prawie litra wody (ahahaha) ubrałam oficerki i końską kurtkę, zwinęłam kluczyki od auta do kieszeni i wyszłam z domu w poszukiwaniu mojej ukochanej Hondzi. Udało mi się dość szybko dojechać do Deandrei. Jako iż było przed dziewiątą rano konie były już na pastwiskach. A więc i stajnia była cała pusta. Postanowiłam najpierw przygotować cały sprzęt przed pójściem po Czarną na pastwisko. Z siodlarni zabrałam ogłowie z wędzidłem smakowym, lonże, wypinacze, pas do lonżowania, kocyk pod pas, ochraniacze, kaloszki i kuferek ze szczotkami. Następnie wyszłam ze stajni i ruszyłam w kierunku pastwiska 1,25 ha. Havka zauważyła mnie już na samym początku jednak chyba wolała dalej skubać spokojnie trawkę. Wzięłam uwiąz z przed bramki i przeszłam przez płot. Ruszyłam w kierunku kobyłki. Na moje szczęście Havanna nie miała dzisiaj najmniejszej ochoty uciekać dlatego szybko znalazłyśmy się w stajni. Przywiązałam ją na dwa uwiązy na korytarzu (wcześniej włożyłam ją do boksu aby się napiła) i zabrałam się za czyszczenie. Oczywiście wszystkie zabiegi pielęgnacyjne musiały mi zabrać wieczność, ponieważ Kara kocha wracać z pastwiska brudna -.-' Najpierw zgrzebłem zrujnowałam wszystkie zaklejki, które bardziej przypominały skorupę żółwia, a później włosianą szczotką wydobyłam z sierści piach i inne tego rodzaju paskudztwa. Następnie wyczyściłam jej po kolei każde kopyto, w którym miała dużo zaschniętego błota. Kolejną czynność jaką wykonałam było wyczyszczenie łba klaczki oraz rozczesanie jej grzywy oraz grzywki. Później specjalną szczotką wyczesałam jej ogon, a na sam koniec przetarłam jej sierść wilgotną chusteczką. Później założyłam jej ochraniacze oraz kaloszki, później kocyk z pasem do lonżowania, a pod koniec kantar zmieniłam na ogłowie angielskie z wędzidłem gumowym. W końcu podpięłam mostek do wędzidła, do mostka lonżę i poszliśmy na halę. Tam już był ustawiony korytarz i była też Ana. Najpierw w korytarzu stały trzy małe krzyżaczki na skok-wyskok z drążkiem na galop, a za nimi po dwóch fule kolejny, większy krzyżaczek.
Zabrałam się za rozgrzewkę na lonży. Na początek kazałam Karej iść po dużym kole na lewą rękę. Nie założyłam jej jeszcze wypinaczy. Po pięciu minutach zmieniłam kierunek na prawo. Po kolejnych pięciu minutach zatrzymałam Karoszkę, podpięłam jej wypinacze na odpowiednie długości i kiedy już szła ładnym, okrągłym stępem na lewo za pomocą komendy głosowej poprosiłam ją o zakłusowanie. Od razu ruszyła dość wolnym kłusem. Przez pierwsze kółka pozwalałam jej tak kłusować, lecz już po chwili cmoknęłam aby ją ożywić. Posłuchała mnie. Już po kilku minutach ładnie skróciła grzbiet i podstawiła pod siebie zad. Widziałam też jak powoli rozluźnia mięśnie i opuszcza głowę ku dołu. Poprosiłam ją o przejście do stępa, a po chwilce przerwy ponownie kazałam jej zakłusować. Tym razem przeszłam na mniejsze koło gdzie znajdował się jeden drążek. Klacz przekłusowała przez niego żwawo, nie dotykając go żadnym kopytem. Później jeszcze cztery razy poleciłam jej przejść przez niego i tylko raz delikatnie zawadziła o niego kopytem. Po przejściu do stępa zmieniliśmy kierunek i wróciliśmy na poprzednie, duże kółko. Ponowne zakłusowanie i dalsza praca nad rozluźnieniem i zebraniem. Jeszcze podczas stępa zmieniłam długość wypinaczy. Kiedy widziałam, że Kara faktycznie się rozluźniła nagrodziłam ją komendą głosową oraz przejściem do stępa. Z powrotem wróciliśmy na mniejsze kółko z drążkiem. I tutaj znowu poprosiłam ją o pięciokrotne przejście przez drążek. Tym razem ku mojemu zadowoleniu ani razu nie puknęła drążka. Genialnie. Po dłuższej przerwie w stępie ponownie zmieniliśmy kierunek i wróciliśmy na duże kółko. Przyszedł czas na zagalopowania z kłusa. Najpierw więc prawidłowe zakłusowanie i rozluźnienie w kłusie. Później komenda głosowa dotycząca zagalopowania. Kara posłuchała i ruszyła spokojnym galopem na lewą nogę. Po kilku minutach zwolniłam ją na chwilę do stępa. Tym razem poprosiłam ją o zagalopowanie ze stępa. Wyszło dobrze, ale nie jakoś super idealnie. Mimo wszystko nagrodziłam ją głosem. Po kilku minutach ponowne przejście do stępa oraz zmiana kierunku. I na prawo również jedno poprawne zagalopowanie z kłusa oraz jedno bardzo dobre zagalopowanie ze stępa.
Po rozgrzewce i chwili przerwy zdjęłam klaczy wypinacze i pas z grzbietu. Następnie weszłam z Młodą w korytarz po czym zakłusowałam z nią w ręku. Kiedy znalazłyśmy się już na prostej odpięłam karabińczyk lonży od mostka i klacz ruszyła galopem do przodu. Klacz pokonała tą kombinacje prawie, że przez nią przechodząc. Ana poszła z lonżą ją złapać, a ja zabrałam się za podnoszenie ostatniego krzyżaka w skoku-wyskoku oraz zmieniłam krzyżak na stacjonatę 70cm. Przejęłam od Any klacz i ponownie wbiegłyśmy do korytarza. Po raz drugi Kara nawet nie musiała się wysilać. Postanowiłam tym razem stacjonatę podwyższyć do 100cm. I ponownie przy pokonywaniu ostatniej stacjonaty nawet się nie wysiliła. Stacjonatę podniosłam do 120cm. Tym razem bardzo ładnie poskładała na niej nóżki, zaokrągliła pięknie szyjkę. Aż się miło na nią patrzyło od boku. Ponownie podwyższyłam stacjonatę do 135cm. I tym razem pięknie się zwinęła, pokazała co umie. Ja jednak dalej podwyższałam. Teraz stała stacjonata 145cm. I również ją pokonała z łatwością, ale nie na odwal się. Pięknie złożyła przednie nóżki. Obniżyłam stacjonatę do 100cm i zrobiłam z niej okser. Pokonała go z palcem w nosie trochę nie dbając o styl skoku. Po podwyższeniu oksera do 120cm ponownie wpuściłyśmy ją w korytarz. Teraz pokazała, że umie łapska składać. Podwyższyłam okser do 140cm. I tym razem podwinęła fantastycznie nogi, a i ładnie popracowała zadkiem! Na koniec podwyższyłam okser do 155cm i rozszerzyłam go. Przypilnowałyśmy ją tylko batem, ale skoczyła. To był piękny widok. Postarała się jak nigdy. Uuu, będzie świetna w przyszłości! Po mamusi i tatusiu *w*
Ana postępowała z nią w ręku dwadzieścia minut w czasie gdy ja sprzątałam korytarz oraz przeszkody w nim. Zwolniłam dziewczynę do domu, a sama wróciłam z Karą do stajni. Tam zdjęłam jej ochraniacze, a ogłowie zmieniłam na kantar. Poszłyśmy na zewnętrzną myjkę, ponieważ jeszcze było ciepło. Po porządnym schłodzeniu jej nóg wróciłyśmy do stajni gdzie posmarowałam jej kopyta smarem. Poprawiłam jej jeszcze derkę polarową, którą miała na sobie i wpuściłam ją do boksu. Poprosiłam stajennych o późniejsze zdjęcie jej derki i wróciłam do domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|