Carrot
Właściciel
Dołączył: 05 Lut 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:02, 18 Sie 2010 Temat postu: Wprowadzenie do dresażu kl.L - by Karuchna |
|
|
Przyszłam do Salinero wcześnie rano by uniknąć upału, ale na tyle późno by nie pracował na czczo. Przywitałam się z ogierem, który sprawiał wrażenie jakby wiedział, że skądś mnie zna ale nie pamiętał skąd. Ha, przynajmniej zapamiętał że swego czasu mnie lubił. Poszłam po szczotki i pozostałe potrzebne mi rzeczy, a następnie wyprowadziłam kasztana przed stajnię, znalazłam zacienione miejsce i dokładnie uwiązałam. Zaczęłam czyszczenie. Nie licząc ciągłego oganiania się od much Satino stał spokojnie, sprawiał wrażenie zrelaksowanego. Bez oporów podał mi nogi do czyszczenia i nie zgłaszał większych protestów przy siodłaniu. Po całkiem niedługim czasie był gotowy do treningu i mogłam go zabrać na ujeżdżalnię.
***
Sal trochę się wiercił gdy wsiadałam, więc prewencyjnie kazałam mu chwilkę postać zanim ruszył stępem, żeby przypadkiem nie pomyślał, że to on decyduje o końcu przerwy. W stępie poprosiłam go o liczne wolty, serpentyny i zmiany kierunku sprawdzając przy tym jak reaguje na pomoce. Początkowo nie bardzo się przykładał do ćwiczeń, nie chciał się wyginać na zakrętach i dokładnie wyjeżdżać narożników. Szybko jednak zorientował się, że nie odpuszczę dopóki nie wykona zadania jak należy i od tej pory sprawował się bardzo dobrze. Gdy trochę się rozgrzał zaczęłam ćwiczyć zatrzymania, początkowo po jednym na ścianę, potem co kilka kroków stępa. Pomogło to Salinero uwrażliwić się na działanie pomocy, a zwłaszcza wodzy, dzięki czemu mogłam oddziaływać nimi delikatniej. Mogliśmy przejść do kłusa – niestety Rudy zamiast wykonać energiczne przejście podreptał niemrawo kilka kroków i dopiero po tym przeszedł do „prawdziwego” kłusa. Sprowadziłam go więc z powrotem do stępa i spróbowałam troszkę energiczniej zadziałać pomocami – lepiej, ale nadal nie tak jak być powinno. Przy trzeciej próbie pomogłam sobie głosem i tym razem efekt był zadowalający, więc pochwaliłam ogiera i przeszłam do dalszej pracy. W kłusie zależało mi na tym by wielkopolak szedł z odpowiednim impulsem i w równowadze. Wjechałam na duże koło i przejechałam kilka okrążeń, pilnując by nie wypadał zadem, po czym zmieniłam kierunek w kole i powtórzyłam ćwiczenie. Salinero sprawia wrażenie nieco bardziej usztywnionego na lewą stronę, gdy jechaliśmy w tym kierunku robił się nieco poirytowany i zaczynał kłaść uszy, dlatego ćwiczenie zakończyłam jazdą w prawo. Ponieważ w kłusie radził sobie dobrze zarówno na prostych jak i łukach postanowiłam zobaczyć jak będzie z przejściem kłus – stój. Satino podszedł do sprawy tak entuzjastycznie, że aż zarył kopytami w ziemię – chyba powinnam być delikatniejsza. Spróbowałam jeszcze raz, uważając by tym razem nie przesadzić z intensywnością pomocy i tym razem wyszło jak trzeba. Zarządziłam chwilkę stępa swobodnego by Sal mógł się rozluźnić i odsapnąć, ponieważ niestety zaczynało się już robić gorąco. Po przerwie postanowiłam trochę pogalopować. Zagalopowanie ze stępa wyszło Salciowi bardzo ładnie. Galopował z impulsem, rytmicznie i dawał się łatwo kontrolować. Troszkę gorzej było z równowagą na kole, ale nie było to nic co powinno martwić. Nie mogłam dzisiaj bardziej popracować nad galopem ponieważ bałam się, że Rudy dostanie udaru cieplnego jeśli przesadzę. Dlatego po galopie zarządziłam stęp końcowy. Salinero wyciągnął sobie szyję i westchnął. Pogładziłam go ręką po grzywie i powiedziałam kilka ciepłych słów. Postępowaliśmy tak kilkanaście minut by ochłonął po czym zsiadłam i wyprowadziłam go z ujeżdżalni.
***
Jak najszybciej uwolniłam kasztana od siodła i ogłowia, po czym zabrałam go na myjkę by ochłodzić mu nogi. Potem odprowadziłam go do boksu i poszłam pozbierać sprzęt. Wywiesiłam czaprak żeby się wysuszył, oczyściłam szczotki z włosia i ułożyłam w skrzynce i odniosłam wszystko na miejsce. Potem udałam się do siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|