Carrot
Właściciel
Dołączył: 05 Lut 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:43, 20 Wrz 2010 Temat postu: Skoki kl. P, trochę N-ki |
|
|
Caru poszedł w dzierżawe do Nojca, to trzeba ruszyć Salinera i Talka. Dziś padło na rudego. Wielkopolak stał w boksie wesoło podskubując Talizmana, najwyraźniej mu się to bardzo podobało, niestety bez wzajemności. Dałam na powitanie Salowi marchewe i wyprowadziłam go z boksu. W jednym momencie ujrzałam.. wielką błotną skorupe.
- No i kolego ? Coś narobił ? Jak ja cie wyczyszcze.. ?
Kasztan jedynie wesoło parsknął opluwając mnie przy tym. No nic. Trzeba było pójść po te szczotki.. Zaczęło się nieszczęsne czyszczenie Ogiera. Czyściłam i czyściłam.. bez końca. W końcu po oogromie czasu już nie można było się powstydzić Salem jeśli chodzi o czystość. Gdy całkowicie zakończyłam czyszczenie poszłam po cały sprzęt. Przyniosłam siodło skokowe, ogłowie z nachr. kombinowanym, ochraniacze i kaloszki na przody. Zaczęłam od włożenia siodła na Sala, lekko podpięłam popręg i przeszłam do zakładania ogłowia. Jak zwykle wszystko poszło jak najbardziej sprawnie, zakładanie kaloszków i ochraniaczy również. Gdy ja i ogier byliśmy gotowi złapałam wodze i wyszliśmy pewnym krokiem ze stajni. Kasztanek żwawo za mną podążając co jakiś czas wesoło trącał moją głowę nosem. Było już dość późno jak na trening, zaczynało się ściemniać, więc postanowiłam pojeździć na hali. Przed stajnią wsiadłam na ogiera i pojechaliśmy na halę. Zapaliłam światła i pewnym krokiem wjechaliśmy w wydeptane kółko. W czasie stepowania stopniowo, powoli rozciągałam mięsnie ogiera poprzez skrzywienie szyi kilka razy, co raz to bardziej. Po 15 minutach stepa wraz z rozciąganiem zatrzymałam konika, podciągnęłam strzemiona, bo jednak były za długie i ruszyliśmy kłusem. Kasztan żwawo kłusował co jakiś czas wesoło brykając, ale zawsze tak jest. Po 5 minut kłusowania na kole nakierowałam ogiera na drągi. Salu puknął dwa razy, więc przejechaliśmy koło i znowu na drągi, tym razem mocno przytrzymałam go łydką i ładnie przejechaliśmy drągi, bez puknięcia w pełnym skupieniu. Porobiliśmy kilka serpentyn, półwolt ze zmianą kierunku itp. By dobrze rozgrzać kasztana na skoki. 10 minut intensywnego rozgrzewania w kłusie dały swoje i stwierdziłam, że przyszedł czas na zagalopowanie. Wjechaliśmy bardzo żwawym kłusem na prostą, łydka.. Salinero ruszył pełnym galopem jak to on, oczywiście nie obyło się również bez serii bryków W pewnej chwili na halę weszła Gniad, razem z nią wleciały dwa oszołomy zwane – Sonią i Resorem. Nie przeszkadzało im, że biegają niemalże pod nogami konia, oraz że mogą zostać staranowane. Salinero niestety wpadł w szał i zaczął piękne dębowanie...
- Hoooo, Salu spooookojnie – próbowałam uspokoić spłoszonego ogiera, zarówno słowami jak i pomocami jeździeckimi, ale niestety się nie udało..
I Carr wylądowała na ziemi a Salinero zaczął galopować po hali jak opętany. Po około minucie świrowania uspokoił się i dał się złapać, a psiaki dostały opieprz i wyleciały z hali. Poklepałam czule ogierka upewniając się, że jest już spokojny i możemy kontynuować trening. Wsiadłam ponownie na Salka i dałam łydkę do stępa . Przejechaliśmy stępem kółko, potem zatrzymałam koniśka, skróciłam wodze na kontakt i mocno przycisnęłam łydkę do konia, by od razu przeszedł do galopu. Trochę koślawo wyszło nam to cwiczenie, ale grunt, że rudzielec miał chęci. : ) Jechaliśmy równym, rytmicznym galopem. Po 5 minutach skierowałam ogiera na drągi, te które przejeżdżaliśmy w kłusie, lecz teraz poprosiłam Gniadoszkę o powiększenie odstępów między nimi. Salinero niestety zbuntował się i pięknie przegalopował obok drągów. Jeszcze raz najechaliśmy na nie, tym razem mocniej pilnowałam ogiera i trzymałam wodze na kontakcie, by mieć większą kontrolę nad nim. Tym razem było 1 puknięcie, więc powtórzyliśmy ćwiczenie jeszcze raz. Tym razem ogier przejechał na czysto. Zrobiliśmy pół woltę ze zmianą kierunku i najechaliśmy na drągi z drugiej strony. W pełnym skupieniu przegalopowaliśmy przez drągi, na czysto, wiec zdecydowałam nie powtarzać już tego ćwiczenia. Zwolniłam ogiera do stępa i poprosiłam Gniadoszkę o zniżenie stacjonaty, która była ustawiona na środku do 50 cm i poustawianie kolejnych przeszkód. Po chwili mieliśmy poustawiany cały parkurek, podziękowałam serdecznie Gniadoszce, która musiała iść doglądnąć koni, bo było słychać podejrzanie rżenie ze stajni. Przeszliśmy do żwawego kłusa, cały czas jadąc na kontakcie. 3 kółka kłusa i naprowadzenie ogiera na stacjonatke pół metrową. Salinero nadstawił uszu i perfekcyjnie z ogromnym zapasem przeskoczył pół metrówkę z kłusa. Poklepałam go i znowu wjechaliśmy na wydeptane kółko. Wodze skrociłam mocniej na kontakt i dałam ogierowi sygnał do galopu. Salinero błyskawicznie wykonał moje polecenie. Przejechaliśmy 2 kółka opanowanym galopem roboczym i następnie skręciliśmy w prawo prosto na kopertę 70 cm. Kasztan ochoczo przeskoczył kopertkę, jednak szurnął tylnimi nogami o drąg, który na szczęście nie spadł tylko drgnął kilka razy. Popuściłam trochę wodzy ogierowi by móc dodać na protej, gdzie na końcu czekała na nas stacjonata metrówka. Ogier bez zawahania przefruną nad stacjonatką, po skoku dając sygnął, że naprawdę mu się to podoba – radosnie bryknął. Poklepałam Salka i naprowadziłam na kolejną przeszkodę, zwaną doublebarrem 105 cm x 95 cm. Doublebarr był przeszkodą ‘odblaskową’ i sprawiał wrażenie straszydła, jednak to nam nie straszne. Odmierzyłam na oko foule 2 galopujac trasą na przeszkodęi w końcu ruszyliśmy. Mocno trzymałam Salinera na kontakcie, jak i dawałam mu bardzo znaczące sygnały dosiadem by upewnić go w przekonaniu, że to skoczy. No i się udało.
- Dooobry koń ! – poklepałam Salinera.
Skoczył z ogromnym zapasem bez żadnego zawahania. Mój kochany Salu Następną przeszkodą, która nas czekała był okser ze wskazówką 110 cm. Kasztan już wcześniej skakał takie przeszkody więc z tym nie powinno być problemu. Pełnym galopem zasuwaliśmy na przeszkodę, no i zdażyła nam się nie miła niespodzianka. Salciu zrzucił drąg, jednak to nie jego wina, tylko jego pani która źle odmierzyła foule i za wcześnie wypchnęłam konika do skoku ;/ No cóż, zdaża się. Kolejna przeszkoda była już wprowadzająca poowoli w klasę N, którą zaczynamy z koniuchem, a mianowicie stacjonata 115 cm. Zrobiliśmy sobie dość duży rozpęd no i hops. Salinero ładniutko skoczył pięknie podciągając pod siebie nóżki, za co został niesamowicie wyklepany. Zwolniłam do kłusa z Salem by opracować technikę skoczenia o 5 cm wyzej stacjonaty czyli 120 cm – klasa N. Zrobliliśmy duże kółko z Salinerkiem i zaczęliśmy pędzić na przeszkodę. Może za szybko – nie potrafie ocenic błędu – Salinero wyłamał, na szczęście nie spadłam. Stępem przejechaliśmy kółko, potem kłus i galop. Znowu naprowadziłam kasztana na stacjonatę. Tym razem skoczył bardzo dobrze : ) Wybił się w odpowiednim miejscu i po chwili byliśmy po drugiej stronie przeszkody. Poklepałam Salinera i pogalopowaliśmy z duzym rozpędem na tripplebarr – 90 cm x 100 cm x 110 cm. Skomplikowana przeszkoda, wymagająca od kasztana skupienia. Jednak to również nas ani grama nie przestraszyło – Salu skoczył z zapasem, świetnie się składając i miękko lądując. Poklepałam konia poluzowywując wodze. Przed nami prezentował się pokaźny okserek – 120 cm, również klasa N. Salinero wyraźnie się spiął na widok przeszkody, więc w wolnym kłusie jeździliśmy obok przeszkody by Salu się rozluźnił i ‘zapoznał’ z przeszkodą. Gdy było widać wyraźną różnicę przeszliśmy do galopu i po 3 kółkach naprowadziłam ogiera na okser. Przed przeszkodą się zawahał, ale na szczęście wystarczył mocniejszy sygnał dosiadem i przelecieliśmy na czysto nad przeszkodą ; ) Przejechaliśmy jeszcze 1 kółko galopu, po czym zwolniliśmy do kłusa, a potem do stępa. Po porządnym rozstępowaniu konia wyszliśmy z hali. W stajni rozsiodłałam ogiera, dałam mu marchewkę i założyłam derkę, na wszelki wypadek, żeby mi się nie zaziębił po tym treningu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|