Carrot
Właściciel
Dołączył: 05 Lut 2010
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:33, 22 Gru 2010 Temat postu: Trening skokowy kl. L |
|
|
Dzis trzeba było wziąć Taliśka na trening. Konie były na pastwisku więc tam też się udałam. Talizman był na pastwisku razem z Wezem, chłopaki najwyraźniej się polubili. Gdy tylko ujrzałam konie, a w szczególności Talizmana przeżyłam szok.. Myślałam, że przynajmniej tym razem zaoszczędzi mi szorowania. Wzdychnęłam i podeszłam do ogrodzenia. Obydwa konie stępem podeszły do mnie. Każdego z nich poczęstowałam marchewką i po chwili wyprowadziłam Talizmana w panierce błotnej. Gniady był ożywiony niż zazwyczaj i nie obyło się bez kilku szarpnięć za uwiąz bo Tali koniecznie chciał sobie pokłusować.
- Skarbie, jak ja Cię umyję ? – spytałam zdołowana.
No cóż.. Trzeba było wziąć morką szmatę i jakoś go wyszorować, przecież w zimę nie wsadzę konia pod myjkę. Najpierw nogi, brzuch.. szorowałam i szorowałam, co chwilę mocząc szmatkę lekko w wodzie lub też wymieniając na czystą. Gdy naraszcie był w miarę czysty przetarłam go suchą szmatką i udałam się po sprzęt. Wzięłam siodło skokowe, ogłowie z nachr. kombinowanym i ochraniacze. Gdy wróciłam gniadosz przeraźliwie się wiercił, ale to w jego stylu. Najpierw założyłam siodło wraz z zielonym czaprakiem. Dziś widocznie miał zły humor, bo tak się nadął, ze ledwo dopięłam popręg. No cóż.. wędzidła do pyska też wziąć nie chciał, bo machał głową na wszystkie strony. Za którymś razem się udało. Ochraniacze na szczęście poszły gładko. Wzięłam kask i ruszyliśmy na halę. Stały już tam poustawiane przeszkody do klasy L. Talu wieszał się na wędzidle więc zdecydowanie zadziałałam dosiadem i zaraz główka poszła w górę i Talizman odstapił. W między czasie podpięłam mocniej popręg.. Po kilku kółkach powolnym i luźnym stępem zebrałam wodze i zaczęłam wyginać szyję Talizmana. Próbował machać głową, bo nie podobało mu się wyginanie, lecz po chwili odstąpił. Na zakręcie wodze zebrałam bardziej na kontakt lecz zostawiając mu luz i zakłusowaliśmy. Talizman spokojnie kłusował chętnie schodząc z głową. Po kilku kółkach kłusa zatrzymałam wałacha i poprosiłam Gniadoszkę o ustawienie drągów. Gdy drągi były poustawiane przeszliśmy ponownie z gniadoszem do kłusa. Talizman nie chciał współpracować, odwracał głowę, kłusował swoim tempem i zaczynał brykać.
- Talizman, przestań – wrzasnęłam na wałacha.
Gniadoszka przechodząca obok podała mi bacik.. mocno przycisnęłam łydy do konia i wjo. Młody nadal wszystko robił na odwal. Klepnęłam go po dupie.. bryk, drugi raz klep po dupie batem, kolejny bryk.
- No młody.. następny trening ma być na wielokrążku ? – zagadałam do konia z pogardą.
Nie wiem co się stało, że dziś nie chciał pracować. Zwolniłam do stępa, zebrałam mocno wodze na kontakt zachęcając wałacha do współpracy i skupienia. Po kilku kółkach znowu przeszliśmy do kłusa. Tym razem chyba nie chciało mu się już sprzeciwiać i ładnie kłusował, a nawet zachciało mu się ślicznie pracować zadkiem. ^.^ Nagrodziłam go słowami i naprowadziłam na drągi cały czas trzymając z nim mocny kontakt i wypychając dosiadem. Jedno puknięcie, ale starał się i ładnie podnosił szkity. Zrobiliśmy kółko, pół woltę z zmianą kierunku i ponownie naprowadziłam go na drągi. Tym razem pięknie, zero puknięć i duże zaangażowanie ze strony konia. Poklepałam go i zrobiliśmy sobie jeszcze kilka kłusowych kombinacji, typu serpentyny i ósemki. Gdy wałach był już dość dobrze rozgrzany na prostej zagalopowaliśmy. Wyrywał do przodu, ciągle musiałam go trzymać na wędzidle, jednak po chwili przeszedł do ładnego, spokojnego galopu. Przejechaliśmy sobie przez pojedynczy drąg i porobiliśmy kilka ósemek. Po 5 minutach galopu postanowiłam naprowadzić już wałacha na małą kopertkę 70 cm – rozgrzewkową. Mocno szedł na kopertę, lecz skoczył bez serca, koślawo jakoś tak, z bardzo twardym lądowaniem. Postanowiłam ponownie skoczyć z nim kopertę. Szeroki najazd i skok. Tym razem było ślicznie, bardzo dobrze się poskładał, no ale póki co mała ta przeszkoda. Zrobiliśmy kilka kółek równego galopu i tym razem naprowadziłam wałacha na stacjonatę 85 cm. Napierał na wędzidło, ale po chwili odpuścił i ładnie szedł do przodu. Przed przeszkodą lekko się zawahał, ale wystarczył mocniejszy impuls i Talizman pięknie przeleciał nad przeszkodą. Poklepałam go po łopatce i czekała na nas kolejna przeszkoda – okser 80 cm. Zrobiliśmy szerokie koło by najazd był długi i szybki. Gniady przyłożył się do skoku i skoczył z wielkim zapasem. Po lądowaniu pogalopowaliśmy na metrową stacjonatę. Młody galopował z niepewnością, lecz ładnie przefrunął nad metrówką, lekko stukając tylnymi kopytami o drąg, ale obyło się bez zrzutki. Następną przeszkodą był również okser, ale pijany, metrowy. Trudna przeszkoda, z którą Talizman jeszcze nie miał do czynienia. Nie dość, że samo ułożenie drągów było dość straszne to były one bardzo kolorowe. Po stacjonacie przejechaliśmy kółko galopem i przeszliśmy do kłusa. Kilka kółek bardzo wolnym kłusem obok pijanego oksera. Za każdym razem Talizman obok przeszkody się dekoncentrował i przyglądał się jej uważnie. Jeździłam z nim obok jej do momentu kiedy skupiony, w zebraniu przejeżdżał nie zwracając na nią uwagi. Miałam wrażenie, że przeszkoda nie budzi już w nim złych emocji więc przeszliśmy na prostej do galopu. Kilka kółek spokojnym galopem i w końcu naprowadziłam go na pijany okser. Mocno pchałam go dosiadem jak i zachęcałam głosem, lecz galopował niepewnie i gdy już miał skakać wyłamał. Poprawiłam sobie strzemiona, które mi wyleciały po wyłamaniu i ruszyliśmy znowu kłusem, a potem galopem. Ponownie naprowadziłam wałacha na okser lecz teraz z jeszcze szerszym najazdem.
- No dalej mały, uda się ! – zachęciłam wałacha do skoku.
Galopował pewnie do przodu w pełnym skupieniu. I wylecieliśmy ;D Zasadził taki skok, że byłam chyba z pół metra na siodłem oO’. Po lądowaniu ledwo utrzymałam się w siodle, no ale grunt, że skoczył. (; Poklepałam wałacha i najechaliśmy na kolejną przeszkodę, jaką był triple barr 85 cm x 95 cm x 105 cm. Trochę trudny, ale Tali powinien sobie z nim poradzić. Zrobiliśmy koło i szeroki najazd na tripla. Gniady wywalił wielkiego skoka, ale tym razem bardzo ładnego technicznie. Po lądowaniu pochwaliłam wałaszka i ruszyliśmy na doubla 95 x 105 cm. W pełnym galopie najechaliśmy na przeszkodę, lecz wkradła nam się mała zrzutka tylnimi nogami, częściowo z mojej winy. Po lądowaniu przegalopowaliśmy 2 kółka bardzo spokojnym galopem. Jeszcze tylko został nam szereg 2 stacjonaty po 90 cm. Najechaliśmy spokojnym galopem, Talizman był w pełnej koncentracji, już nieco zmęczony i spieniony Pierwsza stacjonata poszla Gniademu jak z płatka, ślicznie technicznie, druga nieco gorzej, ale wypchnęłam go mocno dosiadem i jako tako to wyszło. Poklepałam mocno wałacha i po szeregu przejechaliśmy galopem jeszcze jedno kółko i przeszliśmy do kłusa. Kilka kółek spokojnym kłusikiem, drążki i na koniec stęp. Całkowicie puściłam wodze gniademu by mógł wyciągnąć szyję. Rozstępowywałam go jakieś 10 minut, po czym gdy ochłonął wyjechaliśmy z hali w wielki śnieżek xp Przed stajnią zsiadłam z Talizmana i weszliśmy do stajni. W korytarzu zdjęłam mu cały osprzęt i zaniosłam do siodlarni. Gdy przyszłam wpuściłam wałacha do boksu i wytarłam jego spocony grzbiet słomą, a następnie zarzuciłam mu na grzbiet ciepłą derkę. Dałam mu marchewkę, chwilę do niego pogadałam i poszłam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|