Gniadoszka
Właściciel
Dołączył: 05 Lut 2010
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 17:40, 03 Wrz 2011 Temat postu: 11.08.2011r. - skoki by Zuzka |
|
|
Przytuptałam do Ahory. Rozejrzałam się. Nono. To tak wygląda. Weszłam do stajni rozejrzeć się. W pierwszej pusto. W drugiej z kolei ruch! Znalazłam karą klacz. To Arha. Podeszłam do boksu. Osz ta konica chciała mnie na przystawkę. Powiedziałam stanowcze nie! I poszłam po szczoty i osprzęt. Szukałam które to Arhy. O matko. Dużo tego. Wybrałam wędzidło smakowe i siodło skokowe. Szukałam jeszcze czegoś zielonego. Znalazłam owijki. Nieee. Capnęłam ochraniacze, ogłowie i popręg skokowy i myknęłam pod boks.
Zastałam niezadowoloną karą. Weszłam bez lęku i wiedząc co ona wyczynia w boksie zawiesiłam marchewkę w najwyższym punkcie boksu. Arha się zastanowiła i na mnie popatrzała. No co jest? Rozgryzłam cię! XD Zaczęła kombinować. A ja się zajęłam czyszczeniem. Gwizdałam coś pod nosem. Arha przestała na chcilę kombinować i podniosła uszy. Przestałam gwizdać. Przeczesałam grzywę, ogon i kopyta. Założyłam zieloniutki zestaw i poszliśmy na halę.
Wsiadłam na klacz. Ta od razu pojechała stępem. Zapowiada się nieźle. Na hali stały trzy przeszkody. Klacz skakała tylko luzem. Szarpała teraz wędzidło i wykrzywiała łeb. Wrrrr. Dałam jej trochę z obcasa by sobie przypomniała kurczę kto tu rządzi. Uspokoiła się ale to chyba było tylko chwilowe. Cieszyłam się tą chwilą gdy nic się nie działo. Zebrałam wodze i zmieniliśmy kierunek. Arha znów zaczęła mielić wędzidło w paszczurku. Przeszliśmy znów do stępa. Zjechaliśmy ze śladu dla odmiany jeżdżąc po wewnętrznej na polowie maneżu. I tu się zaczeła bitwa. Ja chciałam skręcić na połowę ale nie! Ona wie lepiej! Skręciłam wodzą (!) i zadziałało. Zakłusowaliśmy na zakręcie. Przyłożyłam jeszcze trochę łydki by ruszyła szybciej. I wyskoczyła! Nie nadążałam anglezować więc ją trochę zwolniłam. Ten koń ze mną świra dostanie ;p Gdy wjechaliśmy na kolejny zakręt postanowiłam zrobić woltę. Jednak moje zdankie nie równa się zdaniu Arhy. Ciągle ją zwalniałam. Uuuuu tyłek boliiii. Postanowiłam zrobić sztuczkę. Popędziłam ją. Jeah! Zwalnia. No. Zaczęłam wysiadywać kłusa. Ojej jaki niezadowolony koń. Musi się słuchać. Tragedia naprawdę. Położyła uszy. Nic dobrego to nie wróżyło. Dołożyłam łydkę , wypchnęłam biodrami i zagalopowaliśmy. Wjechaliśmy na całość maneżu na zewnętrzną. Klacz wyładowoywała całą soją złość na mnie. Machnęła łbem. Do kłusa. I wolta. Po minutce do stępa na odpoczynek przed skokami. Na lużnej wodzy zmiana kierunku. Zakłusowanie i zagalopowanie. Tym razem spróbujemy ćwiczeń w galopie. Czułam że się lepiej czuje na tę stronę to z tej będziemy skakać. Nakierowałam na woltę. Pośrodku przeszła do kłusa. Zagalopowanie znowu. I nakierowanie na woltę. Tym razem klac zwolniła. Widać że się uspokoiła i wyrzuciła swą nienawiść. Do stępa. Zebrałam ją na konatkt i pochwaliłam za rozgrzewkę. Zakłusowaliśmy. Nakierowałam ją na tyci tyci okserek. Ihaha! Nie skooooczęęę! Odmówiła. Ale nie ze mną te numery. Nawrót i skok! Udało się. Mały sukces. Na zakręt i zagalopowanie. Klacz trochę na początku szarpała się z wodzami lecz po nakierowaniu na przeszkode się skupiła i skoczyła. Czułam jej ostre i wysokie wybicie. Dżizas. Czułam ze się nie utrzymam! Zakręciłam mocno dociskając łydkę. Arha ustawiła się przed wodzami. Łydkami przyprowadziłam ją do porządku. Nagle przed nami wyrasta przeszkoda! Skok w panice. Uuuu strąciła. I ostatni krzyżak bezproblemowo z baskilem i dobrym najazdem . Poklepałam klacz i do kłusa. I tu ją zaskoczyłam. Najechaliśmy na krzyżaka. Teraz było bez paniki i zaplanowane. Dobra dziewczynka. Usiadłam w siodle i zmieniliśmy kierunek . Potem wolta i do stępa na luźną wodzę. Wyjęłam nogi ze strzemion. Zatrzymałam karą i zdjęłam siodło. A wsiądę se na klepa. Trochę zdziwiona Arha nie chciała się ruszyć. Puknięcie palcata starczyło. Po paru minutach stępa doszliśmy do końca. Poklepałam ją. Nałożyłam siodło by przetransportować. Rozebrałam ją i zaniosłam wszystko do siodlarni zamykając boks.
Post został pochwalony 0 razy
|
|