Rustler
Dołączył: 29 Sie 2011
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:50, 31 Sie 2011 Temat postu: Zapoznanie z Adrenaline. |
|
|
Dziś wyjeżdżałam do Niemiec. Ale zanim to zrobiłam, postanowiłam odwiedzić SC. Weszłam niepewnie do stajni i zaczęłam iść przez korytarz. Niektóre konie z ufnością wystawiały łby z boksów, inne cofały się w głąb, jeszcze inne kładły po sobie uszy.
Co samotność robi z końmi.
Moim oczom ukazała się niewielka, siwa klaczka. Stała nieśmiało w kącie boksu. Podeszłam i bardzo powoli oparłam się o drzwi. Skuliła uszy i zaczęła się cofać. Zagryzłam dolną wargę, przeszukując kieszenie bluzy w poszukiwaniu cukierków. Znalazłam kilka mientunsów.
-Hej, mała- powiedziałam łagodnie, powoli wchodząc do jej boksu.- Dywizja, tak? Jestem Adrenaline.
Uśmiechnęłam się, jakbym rozmawiała z człowiekiem. Ale często tak traktowałam konie.
-Co tam, mała?
Klacz parsknęła niepewnie. Zaczęła lekko kierować uszy w moją stronę na dźwięk łagodnego głosu. Usiadłam więc w kącie boksu i zaczęłam jej opowiadać o moim ogierze, Respekcie, jak sobie radzi na parkurach i o naszym przygotowaniu do zawodów ujeżdżeniowych. Klacz zaczęła coraz bardziej mi ufać, wsłuchując się w głos. W końcu nastawiła uszy i rejestrowała moje słowa.
-No, także tak to wygląda.- zakończyłam. - Dywizja, chodź, mała.
Wyciągnęłam dłoń z cukierkiem, na co klacz ponownie skuliła uszy.
-Spokojnie, możesz mi zaufać.
Parsknęła, wyciągając lekko szyję. Z początku musnęła mnie jedynie chrapami, potem coraz pewniej wyciągała łeb i w końcu zrobiła krok w moją stronę, zabierając cukierka.
-Dobry konik- szepnęłam z nadzieją, po czym powiedziałam głośniej, lecz spokojnie: -Chodź.
Stała nieruchowo przez chwilę, w końcu dostawiła drugą nogę do wyciągniętej. Ja również zaczęłam podchodzić z wyciągniętą dłonią.
Klacz wzdrygnęła się, kiedy dotknęłam jej szyi.
-Spokojnie, mała.
Zaczęłam gładzić ją po siwej szyi. W końcu podeszłam blisko niej, tak, że mogłam się nawet o nią oprzeć.
-Brawo, maleńka.- zaczęłam kreślić na jej skórze małe kółka. Zaczęłam od szyi, poszłam w stronę grzbietu, potem zadu. Klacz stopniowo się rozluźniała. W końcu poczułam, że emocje opadły i stoi spokojnie, że mi ufa. Pogłaskałam ją po szyi i poszłam po szczotki.
Do boksu wchodziłam zawsze spokojnie, mówiąc jej imię. Tym razem nastawiła uszy. Podeszłam do niej i zaczęłam ją czyścić miękką szczotką, bo była czysta. Klacz zwiesiła łeb, a ja obserwowałam, jak jej boki spokojnie unoszą się i opadają.
Znalazłam w kieszeni jeszcze jeden cukierek, podałam go klaczy. Z opanowaniem wzięła go z otwartej dłoni. Poklepałam ją lekko po szyi i wyszłam z boksu.
-Pa, mała.- uśmiechnęłam się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|