Deidre
Pensjonariusz
Dołączył: 28 Sie 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:03, 28 Sie 2010 Temat postu: Skoki LL by Roselle [SC] |
|
|
Dziś rano postanowiłam pomęczyć jednego z koni ze Stajni Centralnej. Przechadzając się po budynku stajni, usłyszałam głośny huk. No tak, to Wezuwiusz z zamiłowaniem rozwalał swój boks. Ogier ostatnio nie miał zapewnionego ruchu więc postanowiłam że właśnie nim isę dzisiaj zajmę. Pamiętając to, co wczoraj wyprawiał z jedną z trenerek na parkurze, założyłam ostrzejsze wędzidło. Zabrałam resztę sprzętu i poszłam do boksu Weza. Koń łypnał na mnie spode łba i wcisnął się w kąt boksu ustawiając się do mnie zadem. Zawołałam go po imieniu i wyciągnęłam rękę ze smakołykiem. Łakomczuch nie oparł się pokusie i szybko zwinął smaokołyka z mojej dłoni. Złapałam go za kantar, przypięłam uwiąz i zajęłam się czyszczeniem. Wezuwiusz był mega brudny, ciężko było mi go doczyścić. Kiedy koń już lśnił przyszła pora na kopyta. Ogieropwi nie bardzo podobało się podnoszenie nóg ale jakoś sobie poradziłam.
Szybko osiodłałam konia, ząłożyłam mu ochraniacze i byliśmy gotowi na trening. Założyłam jeszcze swój kask, zabrałam palcat i ruszyliśmy na parkur.
Na miejscu dopięłam popręg, wsiadłam i uregulowałam strzemiona. Zaczęłam stępować. Oger miał w sobie tyle energii, że cały czas wyrywał do kłusa. Oj, będzie cięzko dzisiaj...
Wezuwiusz był mocno spięty. SKierowałam go na woltę i w stępie zaczęłam pracę nad rozluźnianiem. Naprzemian stopniowo nabierałam i oddawałam wodze. Zrobiliśmy tak kilkanaście wolt. W końcu Wezu przestał łazić z głową w chmurach ale zszedł ładnie łbem w dół i zaczął też żuć wędzidło. Wyjechałam więc z wolty i wjechałam na ślad. Koń szedł równym, energicznym i obszernym stępem. Dałam gniademu lekki sygnał do kłusa. Nie trzeba było go prosić, koń aż się palił do roboty. Ładnie szedł kłusem, trochę pozbierałam ogiera i zrobiliśmy wolty, serpentyny i wężyki. Następnie usiadłam w siodle i w narożniku zagalopowanie. Jakby to powiedzieć, nasz galop wyglądał mniej więcej tak: takt galopu, trzy baranki znów takt galopu, dwa baranki i tak w kółko. SKierowałam rozszalałego ogiera na woltę i uspokoiłam. Kiedy w końcu uzyskałam dobre tempo w kłusie przy wyjeździe z wolty znów zagalopowałam. Teraz mocniej trzymałam Weza ale ten musiał chociaż raz strzelić z zadu. Przywaliłam mu więc w zad. Koń oddał z zadu ale już później szedł w miarę równym tempem.
Galopowałam dookoła a tymczasem moja pomocnica Ada ustawiła nam niską stacjonatkę (60cm). Najechałam na przeszkodę. Wezu jak tylko zobaczył co się święci postawił uszy na baczność i rozpędził się do niewyobrażalnej prędkości. Na szczęście najazd był długi więc udało mi się zrobić woltę na której zaostaliśmy jakiś czas aby uspokoić pobudzonego konia. Złapałam mocniej za wodze i najechaliśmy jeszcze raz. Koń galopował równo ale dynamicznie. Wezuwiusz mocno się odbił i skoczył stacjonatę z wielim zapasem bo z lekka wysadziło mnie z siodła. Poklepałam ogiera i najechaliśmy na przeszkodę jeszcze raz ale z drugiej strony. Teraz Wezuwiusz oddał skok zbyt blisko stacjonaty i w efekcie zrzuciliśmy drąga. Najechałam więc jeszcze raz aby poprawić skok. Udało się na czysto. Poklepałam konia i przeszłam do stępa. Dałam mu chwilę odetchnąć podczas gdy Ada zbudowała nam parkur:
CDN
Post został pochwalony 0 razy
|
|