Av.
Pensjonariusz
Dołączył: 16 Kwi 2010
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:28, 16 Kwi 2010 Temat postu: nauka podawania kopyt + początki udczulania |
|
|
Koń: Harnaś K
Rodzaj i cel treningu: nauka podawania kopyt + początki udczulania
Jeździec/trener: Av.
Pomocnik: Octavia.
Miejsce: stajnia i round-pen
Czas: ok. 30 min
Pogoda: 16*C, bezwietrznie, bezdeszczowo, delikatne zachmurzenie
Sprzęt: kantar, lonża, szczotki, odczulacze
Wczoraj Harnaś wreszcie przyjechał z Niemiec. Bardzo długo czekałam na ten moment, a muszę przypomnieć, że i tak przyjechał do nas planowo miesiąc 'po czasie'. Razem z Harnasiem przyjechała Octavia, niemka, która od jego urodzenia się nim opiekowała, przyzwyczaiła go do kantarka, do chodzenia na uwiązie i takie różne duperelki, za które jestem jej ogromnie wdzięczna. A sama Octavia tak się do Harnasia przyzwyczaiła, że postanowiła zostać w Polsce i pomagać mi w trenowaniu ogierka. Zgodziłam się, bo przecież przyda się dodatkowa para rąk. Jako iż Niemka nie umie mówić po polsku porozumiewam się z nią po niemiecku.
Przyjechałyśmy wczesnym popołudniem jakąś godzinkę po popołudniowym odpasie. Harnaś miał być właśnie wypuszczony na pastwisko wraz z dwoma roczniakami, które mieszkają w stajni. A godzinka pracy mu się przyda zamiast lenić się na wybiegu i obrzerać trawą. Octavia poszła do siodlarni po potrzebny sprzęt, a ja uzbrojona w kantarek źrebięcy oraz uwiąz poszłam zapolować na karosza. Ah, jak on uwielbia uciekać przed kantarkiem! Zaraz jednak po wejściu do biegalni malec podbiegł do mnie energicznym kłusikiem i staną tuż obok. Zdziwiło mnie to, ale kiedy przyszła Octavia wyjaśniła mi, że Harnaś jakimś cudem musiał wyczuwać porę wychodzenia na pastwisko. Tym lepiej! Podeszłam do niego powoli z kawałkiem marchewki wyłożonej na płaskiej ręce. Malec szybko ją chwycił wargami, a ja w tym czasie delikatnie założyłam mu na głowę kantarek. Po dopieciu uwiązu ruszyliśmy ku wyjściu z biegalni.
W miarę możliwości czyścimy Harnasia uwiązanego na myjce aby ogierek przyzwyczaił się do niej i abyśmy mieli mniej problemów kiedy przyjdzie czas na przyzwyczajanie do mycia i chłodzenia nóżek. Także teraz zabraliśmy się do czyszczenia malucha na myjce. Najpierw ostrożnie go przywiązałyśmy na bezpieczny węzeł (kiedy mały zaczął by się odsadzać jednym ruchem go odwiążemy). A później wspólnie z Octavią zabrałyśmy się do jednoczesnego czyszczenia karej sierści dosłownie obklejonej brudem. Trochę potrwało zanim się z nią uporałyśmy, ale w dwójkę szybciej nam to wszystko poszło. Na sam koniec czyszczenia zostawiłyśmy sobie naukę podawania kopyt. Dla większego bezpieczeństwa Octavia odwiązała ogierka i teraz to ona go trzymała. Ja natomiast zabrałam się za jego nogi. Na początku jeszcze bez kopystki w ręce podeszłam do małego i przejechałam ręką od łopatki w dół zatrzymując się w miejscu, gdzie najłatwiej będzie mi chwycić. Później delikatnie cmoknęłam i odrobinę swojego ciężaru przeniosłam na angloaraba. Harnaś zupełnie nie wiedział o co chodzi i stracił trochę równowagi podnosząc tym samym nogę, o którą ja się opierałam. Jednak bardzo szybko zorientował się, że coś jest nie tak i chciał wyszarpać mi nogę z rąk. Ja mimo wszystko trzymałam ją delikatnie acz stanowczo. Kiedy wreszcie zmęczył się tym wierceniem i ustąpił położyłam jego nogę na ziemi, nagrodziłam marchewką i klepaniem. Oby tak dalej. Po kilku kolejnych próbach zabrałam się za drugą, przednią nogę. Szło nam to coraz lepiej! Zadnie nogi pozostawiłam sobie kiedy już wrócimy z treningu.
Z czystym Harnasiem poszłyśmy na odkryty round-pen. Po zamknięciu drzwi spuściłam karego na chwilę i poszłam na środek wybiegu. Octavia natomiast poszła po skrzynkę z 'odczulaczami'. Ogierek chwilę biegał, potem przystanął i rozglądał się dookoła, a na sam koniec dmuchał powietrzem w piasek rozdmuchując go na wszystkie strony. Kiedy wróciła wreszcie moja pomocnica złapałam powoli ogierka i już zaczęliśmy pracę. Na samiutki początek kiedy Octavia trzymała uwiąz przyczepiony do kantarka Harnasia ja dotykałam swoimi rękami jego całego ciała. Kiedy tą próbę zdał na ocenę 'celującą' dlatego też przeszłam do kolejnej próby.
Tym razem na round-pen przyniosłam ze sobą krótki palcat skokowy. Na początek pokazałam mu owe 'coś' z daleka, a później mógł sobie to obwąchać. W końcu z nudów zaczął brać w zęby końcówkę bata dlatego stwierdziłam, że mogę zacząć dalej działać. Powolutku zbliżyłam się z batem do jego boku. Wraz z dotykiem swojej ręki dotykałam końcówką palcata jego łopatki. Na początku drgnął i zwrócił łeb w moim kierunku. Ja jednak pogłaskałam go nie odrywając końcówki palcata od jego ciała. Kiedy znowu się odwrócił do Octavii zaczęłam dalsze odczulanie. Po około dziesięciu minutach bat zwiedził całe ciało malca od nóg, po grzbiet, od ogona po głowę i nic strasznego się nie działo. Kilka razy znowu próbował złapać zębami za bat.
Następnie po schowaniu palcatu poszłam po butelkę ze sprayem pełną wody. Zaczyna się powoli zeson meszkowy, a ja dobrze wiem, że owe robaczki wcale nie umilają treningów czy chodźby pobytu w stajni, a co dopiero mówić o koniach, które stoją prawie cały dzień na pastwisku. Na sam początek tak jak w przypadku bata dałam mu obwąchać buteleczkę. Później odeszłam na drugi koniec round-pena i zaczęłam psikać wodą w zupełnie innym kierunku niż on stał. W ogóle się tym nie zainteresował. Dlatego zwróciłam się przodem do niego i psiknęłam w jego stronę. Postawił uszy, ale zaraz potem je opuścił. Octavia poklepała go po szyi, a ja podeszłam bliżej. Na początku spryskałam powietrze przed nami. Tym razem malec bardziej się tym zainteresował jednak nie spiął mięsni, nawet odrobinę. Później spryskałam powietrze po jego obu bokach, ale tak aby nie poczuł płynu. Tym razem odwracam głowę w moją stronę z zaciekawieniem. Na koniec po ponownym obwąchaniu spróbowałam spryskać jego ciało zaczynając od łopatki. Na samym początku spiął mięśnie, uciekał od pryskadła. Wtedy zaprzestanawałam, głaskałam go i klepałam. I znowu zaczynałam. Nadeszła taka chwila, że Harnaś nie reagował aż tak mocno na spryskiwać. Dlatego wówczas nagrodziłam go marchewką.
Wróciłyśmy razem z ogierkiem do stajni. Tym razem również bez wiązania ponowiłam próbę podnoszenia przednich nóg Harnasia tym razem już z kopytnikiem. Po około dziesięciu minutach udało mi się dość dokładnie wyczyścić oba przednie kopytka karego. Pod koniec spróbowałam podnieść kilka razy tylne kopyta Harnasia. Tak jak przypuszczałam było gorzej niż z przodami, ale po kilkunastu minutach udało mi się oba zadnie kopyta wyczyścić. Po chwili odpoczynku na biegalni Harnaś wylądował na pastwisku z kolegami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|