Szetlandka
Dołączył: 20 Lis 2010
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 11:48, 20 Lis 2010 Temat postu: Odwiedziny z SC |
|
|
By Avocado
Dziś rano wpadłam do SC aby zaglądnąć do Antarktydy. Pamiętam ją jeszcze z czasów kiedy była w posiadaniu Domii. Kobyłka nieźle się ścigała i wiem też, że wygrywała i to w niejednych wyścigach. Wielka szkoda, że musiała ona zostać oddana do Stajni Centralnej, mimo wszystko jestem gotowa się nią zaopiekować. Na razie nie przeszkadza mi fakt, że młoda ma tylko dwa latka. Nie zamierzam na nią wsiadać w najbliższym czasie.
Wysiadłam z auta na parkingu i popędziłam do stajni. Wiedziałam gdzie klacz stoi, Blacky wszystko mi wyjaśniła. Wchodząc do stajni obrudziłam głowę w prawo. W drugim boksie od wejścia stała zadbana kasztanka o długich nogach i niezwykle ciekawskich oczach. Z bananem na ryju (XD) podeszłam do jej bosku i otworzyłam go. Klacz przyjaźnie nastawiła uszy do przodu jednak nie ruszyła się z miejsca. W pysku miała trochę siana, które przerzuwała leniwie. Słodkim i miłym głosem przemawiałam do niej, potem wymawiałam jej imię. Na wycięgniętej ręce położyłam kawałek marchewki i podeszłam nieco bliżej. Nie było większych problemów. Wciągnęła marchew od razu, dała się pogłaskać. Udało mi się nawet stanąć obok jej łopatki i głaskać jej szyję. Po około ośmiu minutach takich pieszczot poszłam do siodlarni po jej kantar. Pomyślałam sobie, że mogę ją wypuścić na padok żeby sobie pobiegała. Po za tym ja sama nie mam za dużo czasu żeby dziś bawić się z nią w lonżowanie czy coś koło tego. Założyłam jej kantar i wyprowadziłam ją z boksu, a potem zaprowadziłam na jakiś wolny padok. Wpuściłam ją do środka i zamknęłam bramkę. Kobyła od razu ruszyła dzikim galopem przed siebie dołączając do tego serię olbrzymich bryknięć. Biegała tak sobie po padoku dłuższą chwilę po czym stanęła, znalazła sobie odpowiedni kawałek ziemi i wytarzała się, ale bardzo dokładnie (!). każda część ciała była pokryta wilgotnym piaskiem. Uśmiechając się musiałam ją opuścić. Dałam jej jeszcze trochę marchwi, a potem ruszyłam w kierunku parkingu. Mimo to obiecałam jej przyjść jutro
By Skrzydlata
Tę klacz to ja akurat już znam. Przywitałam się z nią znanym już przez klacz cukierkiem i wyczyściłam ją powoli. Dokładnie zebrałam kurz miękką szczotką z jej gniadego futra. P pół godzinie była czyściutka i aż błyszczała. Wyprowadziłam ją na padok, a tam mała pokazała jak to ona potrafi się wyszaleć. Wspaniale ruszyła galopem wyciągając szyję przed siebie i wyrzucając nogi daleko przed siebie. Po przebiegnięciu kilku takich kółek zainteresowała się tarzaniem, więc zaczęła niuchać ziemię i delikatnie kopać ją przednią nogą. Chwilę później wstała cała w piasku i wytrzepała się. Pięć minut później przyglądała się mi kłusując sobie w pobliżu. Po pewnym czasie podeszł, więc pogłaskałam ją i również przeszłam jej za zadem. Ta nie czując zagrożenia spojrzała na mnie tylko i nie ruszyła się z mniejsca. Poklepałam ją i zaprowadziłam do stajni. Upięłam ją na korytarzu stajni i wysmarowała jej kopyta dziegciem. Po chwili juz chrupała kolejnego cukierka zadowolona stojąc w boksie.
By Joanne
Postanowiłam wpaść jeszcze na sekundę do dawno nie odwiedzanej klaczki - Antarktydy. Kasztanka stała nieco smętnie w boksie, była brudna i znudzona monotonnym trybem życia. Zacmokałam i wypowiedziałam jej imię. W ręce trzymałam skrzynkę z szczotkami. Na dźwięk imienia jej rudy łepek zwrócił się w moją stronę z postawionymi uszami i radosnymi, pełnymi nadziei oczami. Przywitałam się z nią nie za wylewnie, lecz dając do zrozumienia, że ją bardzo lubię po czym odłożyłam szczotki na bok a konia za kantar wyprowadziłam z boksu po czym uwiązałam. Wyjęłam ze skrzynki twardą szczotkę i bez większych ceregieli zaczęłam rozczesywać masę zaklejek na sierści folblutki. Było troszkę wiercenia się, jednak Anti bardzo dobrze się spisywała i po 15 minutach maseczka z najróżniejszych lepiących i zaschniętych rzeczy została ściągnięta ukazując bardzo ładną, złotorudą sierść. Pogładziłam kobyłkę po czole i wzięłam miękką szczotkę. Zaczęłam sczesywać kurz oraz inne resztki brudów z konia kolejno od szyi do zadu i tak samo z drugiej strony. Poszło szybko, jak się okazało kasztanka nie była aż tak brudna. Pogłaskałam Antarktydę po szyi i wyciągnęłam kopystkę. Przy podawaniu nóg były niewielkie opory, lecz udało się wszystkie kopyta, za co klaczka dostała smakołyka. W dłoń wzięłam grzebień, którym dokładnie rozczesałam grzywę oraz ogon folblutki. Trochę czasu mi to zajęło, bo były one bardzo poplątane. Ostatecznie wytarłam wrażliwe miejsca kobyłki gąbkami a całą Anti szmatką dla lepszego efektu, po czym przyniosłam z siodlarni derkę i założyłam na kasztankę. Przy zapinaniu pasków stała grzecznie, więc dostała jeszcze jabłko i wróciła do boksu, by móc już spokojnie iść spać.
-Jeszcze niedługo się spotkamy - Powiedziałam do klaczki po czym poszłam do swojego domku spać, bo jutro czekał mnie ciężki dzień.
By Szetlandka
Gdy przyszłam Antarktyda była w swoim boksie. Od razu pomyślałam "Co za piękny koń". Powiedziałam -Antarktyda, ależ ty piękna!. - i się uśmiechnęłam. Z siodlarni wzięłam zestaw do czyszczenia i zabrałam się do pracy. Najpierw ubrudzone gnojem ciało oczyściłam gumowym zgrzebłem. Gdy zauważyłam żółte plamy na sierści, natychmiast poszłam po cytrynę i wiadro z wodą. Wycisnęłam cytrynę do wiadra i powoli zmyłam plamy. Nie była zbytnio brudna więc przeczesałam ją miękką szczotką i wyjęłam z ogona i grzywy trociny i siano. Potem rozdzieliłam sklejone włosy palcami. Strzałki oczyściłam kopystką i później wyszczotkowałam całe kopyta twardą szczotką. -No w końcu. -powiedziałam. Przyczepiłam uwiąz do kantara i poszłyśmy na spacer do lasu. Ptaki pięknie śpiewały i słońce świeciło nad nami, lecz w pewnej chwili Antarktyda zaczęła rżeć jak oszalała. Szybko zaczęłam ją uspokajać i udało się. Gdy się odwrułciłam zobaczyłam uciekającego zająca. -Co ? zajączka się boisz? - zapytałam klacz. - No chyba tak. - odpowiedziałam za nią.Gdy wróciłyśmy ochłodziłam jej nogi wodą i dokładnie wysuszyłam je ręcznikiem. Oczyściłam czystą kopystką rowek strzałkowy i umyłam całe kopyta. Wyszczotkowałam ja i zrobiłam Antarktydzie 10 minutowy masaż odprężający. -No to do jutra. - powiedziałam podając klaczy okazałą marchewkę. Pogłaskałam ją po pysku. Wyszłam z boksu i zamknęłam za sobą i wyszłam z SC.
By Szetlandka
Gdy przyszłam do SC aby posiedzieć trochę z Antarktydą, od razu zauważyłam że jest cała brudna. Zabrałam się za czyszczenie. Akurat do dyspozycji miałam odkurzacz więc oczyściłam z kurzu szyję, tułów, górne części nóg i zad. Miękką szczotką przeczesałam ją całą od głowy aż do zadu. Z ogona i grzywy wyjęłam chwasty i trawę oraz rozkleiłam skręcone włosy i jeszcze miękką szczotką przeczesałam ogon i grzywę. Kopystką oczyściłam strzałki i wyszczotkowałam całe kopyta twardą szczotką. Lekko wilgotną gąbką przetarłam okolice oczu, nozdrza i wargi uważając aby nie uszkodzić włosków czuciowych. Następnie za pomocą innej wilgotnej gąbki przemyłam wewnętrzną stronę tylnych nóg , wymię i narządy płciowe. Na koniec długimi i miękkimi pociągnięciami suchego ręcznika wypolerowałam sierść od głowy do ogona i od grzbietu do pęcin. w kącikach warg sprawdziłam czy nie ma zanieczyszczeń. Nie było. Założyłam ogłowie i siodło i pojechałyśmy na pierwszą wspólną przejażdżkę! Klacz była spokojna jechałyśmy wolno podziwiając piękne widoki. Po 30 minutach zaczęłyśmy powoli wracać. Gdy wróciłyśmy do SC ochłodziłam wodą nogi Antarktydy i wytarłam je. Rowek strzałkowy oczyściłam czystą kopystką i sprawdziłam czy klacz nie ma ran, zranień lub zadrapań.Nie miała.Zrobiłam jej 12 minutowy masaż na odprężenie. Tym razem dałam jej jabłko i wyszłam.
By Szetlandka
Dziś przyszłam do SC aby zobaczyć się z Antarktydą i co pierwsze rzuciło mi się w oczy to to że klaczy nie było w boksie. Od razu wybiegłam krzycząc jej imię. Zaraz usłyszałam znajome rżenie. O to ona - pomyślałam. I zobaczyłam piękną znajomą klacz. Nie podszebnie siałam panikę. Szybko zabrałam klacz z ostrego deszczu i weszłam z nią do stajni aby ją wyczyścić.
Najpierw wzięłam się za wysuszenie jej całej ręcznikiem potem wyczyściłam strzałki oczyściłam kopystką. Ubrudzone gnojem ciałko oczyściłam gumowym zgrzebłem i całą klacz przeczesałam miękką szczotką. rozdzieliłam sklejone włosy i wyjęłam z nich trawy. Wyczyściłam ją całą więc zamknęłam ją w boksie pogłaskałam po pysku i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|