Av.
Pensjonariusz
Dołączył: 16 Kwi 2010
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:49, 16 Gru 2010 Temat postu: parkur 120-130cm |
|
|
Harnaś stał w boksie jak przyjechałam. Ucieszyło mnie to, przynajmniej nie musiałam po niego łazić na pastwisko. Zauważyłam też, że Havka stoi obok. Dałam obu po marchewce i ruszyłam do siodlarni po sprzęt, który będzie mi dzisiaj potrzebny. Kiedy wróciłam weszłam do boksu Diabełka z cukierkiem i założyłam mu kantar gdy tego go chrupał. Wyprowadziłam go na korytarz i zabrałam się za staranne czyszczenie Siwego. Całe szczęście, że on AŻ tak bardzo nie lubił się tarzać jak Havanna bo w życiu bym nie doczyściła jego derki padokowej. Kiedy w końcu sierść mu jako tako błyszczała wyczesałam mu grzywę, grzywkę oraz grzywę. Głowę przejechałam kilka razy miękką szczotką, a kopyta wyczyściłam kopystką. O dziwo znalazłam w nich dużo kamyczków (gdzie on się szlaja! -.-'). Na koniec wilgotną chusteczką zmiotłam kurz z jego sierści i głowy. Najpierw założyłam mu na wszystkie cztery nogi brązowe ochraniacze, a na przednie kopyta zielone kaloszki z baranim futerkiem. Następnie na grzbiet założyłam mu zielony czaprak w kształcie łezki, a na niego podkładkę z futerkiem. Na to wszystko nałożyłam brązowe siodło skokowe i podpięłam na razie delikatnie brązowy popręg z fartuchem. Następne w kolejności było brązowe ogłowie z nachrapnikiem hanowerskim i wielokrążkiem. Dorzuciłam także napierśnik z wytokiem i byliśmy gotowi do dzisiejszego treningu skokowego. O mało co nie zapomniałam o narzuceniu na grzbiet wierzchowca derki polarowej!
Pomaszerowaliśmy do hali, ponieważ na dworze zerwał się potwornie lodowaty wiatr i jak na złość zaczął padać obficie śnieg. Zamknęłam drzwi od hali, po czym wsiadłam na Harnasia ze schodów. W środku było parę przeszkód, o które prosiłam Anę. Po dziesięciu minutach spokojnego stępa na luźnej wodzy przygotowałam się do zakłusowania. Po zdjęciu derki zebrałam wodze, poprosiłam wałacha o ustawienie, a następnie za pomocą łydek zakłusowaliśmy. Na początku pozwoliłam mu biec nieco ospale, w końcu to dopiero początek rozprężenia. Na luźnych wodzach kłusowałam po całej hali i robiłam duże wolty oraz zmieniłam często kierunek jazdy. Jak tylko schodził z głową w dół od łydek nagradzałam go klepaniem w masywną szyję. Kiedy już całkowicie się rozluźnił przeszyliśmy do stępa. Po kółku luźnego chodu ponownie zebrałam wodze i zakłusowałam. Teraz kłusowaliśmy żywiej, w mocniejszym zebraniu na woltach. Koła z czasem zciaśniały się. Często zmieniałam kierunek. W końcu kiedy już wolt nie dało się zmniejszyć przeszłam dna chwilę do stępa i nagrodziłam wałacha klepaniem. Po chwili odpoczynku znowu kłus. Tym razem wyginanie do środka koła i na zewnątrz. Jako iż lewa strona była jego lepszą stroną szło nam bardzo dobrze. Po zmianie kierunku powtórka ćwiczenia. Tu także super, ale gorzej niż na lewą stronę. Dłuższa przerwa w stępie, na luźnej wodzy, a potem powrót do ćwiczeń w kłusie. Przerzuciliśmy się na drążki. Na początku zwyczajnie w kłusie ze wszystkich stron po jednym razie najechałam na nie. Harnaś bardzo się starał. Później włączyłam w najazdy przejścia do stępa i do stój (przed i po drążkach). Chłopak się starał i tylko parę razy puknął w drągi. Po drągach zabraliśmy się za chody boczne przy ścianie (łopatka do wewnątrz, zad do wewnątrz, ustępowanie od łydki). Na bokach był w miarę przyzwoity, a najlepiej wychodził nam zad do wewnątrz na lewo. Na koniec rozgrzewki w kłusie parokrotnie wyciągnęliśmy kłus na długich ścianach w obu kierunkach.
Przyszedł czas na zagalopowania na wolcie. Na początku łagodne zagalopowania na lewo z kłusa. Już na samym początku zagalopowania było świetnie, Harnaś ładnie odpuszczał, ale jednocześnie był 'postawiony' na wędzidle. Poklepałam go i przeszłam do kłusa, aby za chwilę zagalopować ponownie. Następnie dwa zagalopowania z kłusa na drugą stronę. Szło mu bardzo dobrze, dlatego zabraliśmy się za zagalopowania ze stępa. Po razie na każdą stronę. Później wyciągnięcia chodu na długich ścianach, a na koniec trzy drążki. Po rozgrzewce chwila stępa aby wałach odsapnął przed skokami.
Na pierwsze skoki rozprężeniowe wybrałam jedną z niższych stacjonat. Anę poprosiłam aby obniżyła ją tak do 90cm. Poklepałam wałacha na zachętę i zagalopowałam na lewo. Powoli naprowadziłam go na przeszkodę, ale w rytmie. Cóż, mogę powiedzieć tylko tyle, że była to dla niego błahostka. Radośnie bryknął po przeszkodzie, na co ja zareagowałam oczywiście śmiechem. Najechałam na stacjonatkę jeszcze raz z drugiej strony -> tylko dla formalności. Poprosiłam Anę o podniesienie stacjonaty o dwadzieścia centymetrów i po spokojnym zagalopowaniu ze stępa skierowałam Harnasia na nią.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Av. dnia Śro 20:28, 12 Sty 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|