anitaikonie3
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:13, 06 Lip 2011 Temat postu: Teren. |
|
|
Dzisiaj postanowiłam pojechać z Cygą w teren. Jak zwykle osiodłałam klacz i ruszyłam w stronę lasku. Gdy szłyśmy obok jeziora klaczka czegoś się spłoszyła.
- Co jest malutka? Przecież Tu nic nie ma.
W oczach klaczy dostrzegłam złość. Pierwszy raz widziałam w niej tyle gniewu.
- RUDA! Uspokój się! Tu nic nie ma! Na co jesteś taka wściekła.
Od razu pomyślałam... Pusto... Teren...
- Teren nie jest dla Ciebie! wykrzyknęłam z przerażeniem.
Właściciel mówił, że jest do niczego. Może chodziło mu właśnie o teren? Jak to? Teren nie dla niej?! Na pastwisku jest normalna, a tu?! Jeśli teren nie to rajdy... TEŻ NIE! Moje myśli były straszne... Jednak mocne szarpnięcie odwróciło moją uwagę od tych złowieszczych podejrzewań. Klacz zaczęła wierzgać, stawać dęba i wszystko inne co najgorsze...
- RUDAAAAAAAAAAAAAAAAA! Spokój! Co Ty wyrabiasz?! Chyba wrócimy do stajni!
Po tych słowach klacz wzniosła tylne nogi tak wysoko, że wyglądało jakby się przewracała. Ja wtedy poleciałam jak placek na ziemie, a klacz pogalopowała przed siebie rżąc jakby coś ją bolało... Po długim biegu znalazłam ją stojącą pod wielką sosną. Nie mogła stanąć na prawą przednią nogę.
- Co jest? Przecież z kopytkami wszystko gra. Cyga...
Zmartwiłam się. Klacz wyglądała jakby ją coś bardzo mocno bolało. Podniosłam jej kopyto i ujrzałam mały kamyczek, który tkwił jej w strzałce. Od razu szybkim ruchem go wyjęłam i polałam wodą utlenioną, którą miałam w kurtce.
- I to było przyczyną twoich fochów? Och Ty Cygo... Nigdy mi się nie znudzisz.
Wzięłam ją za wodze i wolno zaprowadziłam do biegalni. Rozsiodłałam i poczęstowałam kolacją.
- No to tak... Smacznego po dzisiejszym treningu, który wcale jak trening nie wyglądał! Ale zawsze coś, tym razem obie się nabiegałyśmy!
Obie szczęśliwe życiem pożegnałyśmy się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|